Letnie wystawy, jakie w te wakacje można oglądać w Warszawie, zaspokoją gusta i wielbicieli klasyki i tych, którzy zdecydowanie wolą awangardę. Dziś druga (i zapewne nie ostatnia) część przeglądu, na co warto się wybrać a na co nie warto się śpieszyć.
Królewski Rembrandt
Łazienki Królewskie, do 7 sierpnia
Kiedy mieszkańcy Warszawy zmagali się ze szwedzką nawałnicą, w amsterdamskiej pracowni Rembrandta van Rijn powstawał obraz, jakich niewiele w twórczości sławnego niderlandzkiego mistrza. „Jeździec polski”, bo o nim mowa, to jeden z dwóch znanych konnych portretów w jego twórczości. Do lat 90. XVIII wieku obraz był własnością wielkiego hetmana litewskiego, Michała Kazimierza Ogińskiego. Kolejny nabywca, król Stanisław August Poniatowski, zapłacił za niego… drzewkami pomarańczowymi ze swoich ogrodów. I powiesił w przedpokoju prowadzącym do prywatnych pomieszczeń, na piętrze Pałacu Na Wodzie, swojej letniej rezydencji.
„Jeździec” nie pojechał z królem na przymusową emigrację, zawisł w Galerii Portretów na parterze, potem trafiał w ręce kolejnych zamożnych kolekcjonerów. Aż wreszcie na początku XX wieku zasilił kolekcję amerykańskiego przemysłowca Henry’ego Claya Fricka. Od tego czasu, jako sąsiad dzieł Belliniego, Vermeera, Goi i Fragonarda „Jeździec polski” wisiał w nowojorskiej rezydencji przy Fifth Avenue na Manhattanie.
Do 7 sierpnia „Jeźdźca polskiego” (a może „Lisowczyka”, jak niekiedy bywa nazywany) można znów oglądać w Pałacu Na Wodzie. To doskonała okazja, żeby przypomnieć sobie bajeczne wnętrza ukochanego warszawskiego miejsca Stanisława Augusta i poobcować ze sztuką najwyższej próby.
Co faktycznie przedstawia obraz Rembrandta? Historycy sztuki od dekad nie znaleźli jednoznacznej odpowiedzi czy chodzi o polskiego żołnierza, czy może zawoalowane wsparcie dla arian, czy może jest to portret bohatera biblijnego. To niedopowiedzenie w odbiorze nie przeszkadza, bynajmniej, a dla wielu może być też jedyną okazją w życiu, by zobaczyć ten obraz z kolekcji ostatniego króla Polski na własne oczy. Wybierz się koniecznie!
Królewski Rembrandt. „Jeździec polski”
Pałac Na Wodzie
Do 7 sierpnia
Zaskocz przyjaciół niesamowitymi historiami
o Łazienkach Królewskich
- Jakie wrogie kraje prowadziły w Łazienkach Królewskich tajne rozmowy?
- Które z wnętrz zyskało niedawno nowe życie?
To tylko kilka ciekawostek, które znajdziesz w wyjątkowym, autorskim mini-przewodniku „Piękne nieznajome”. Pobierz bezpłatnie:
Rodin. Istota impresjonizmu
Łazienki Królewskie
Przez kilka wakacyjnych tygodni podczas jednej wizyty w Pałacu Na Wodzie możesz zobaczyć dzieła dwóch wielkich artystów: Rembrandta (opisane wyżej) i Augusta Rodina.
Francuski rzeźbiarz, jak piszą organizatorzy wystawy.
sądził, że sztuka zbyt daleko odeszła od prawdziwego życia i wyzwań nowej epoki. Na potrzeby rzeźby zaadoptował więc formalne i stylistyczne zasady impresjonizmu, a jego twórczość zwiastowała modernizm.
Co impresjonistycznego znajdziemy w jego pracach? Ruch, spontaniczność i światło. I jeszcze – to już może poza kolejnością – wrażliwość na ludzkie emocje. Do Warszawy z drezdeńskich zbiorów Staatliche Kunstsammlungen przyjechały trzy niewielkie rzeźby: „Jean d’Aire”, „Ewa” oraz „Mały tors męski”. Środkowe wykute jest w marmurze (i jeśli uważnie przyjrzymy się partii brzucha, dostrzeżemy, że jest jak gdyby niedokończone – podczas kolejnych sesji pozowania okazało się, że modelka jest w ciąży i tak artysta przełożył to na dzieło), pozostałe do brązowe odlewy.
Jean d’Aire to jeden ze słynnych mieszczan z Calais (motyw dość często pojawiający się w sztuce francuskiej) którzy oddali się na śmierć w zamian za ocalenie miasta podczas wojny stuletniej. Jego postać jest umęczona, mało bohaterska, mało godna – przynajmniej według standardów sprzed 140 lat, przez co wzbudziła kontrowersje.
Wystawa, choć kameralna, dobrze oddaje istotę filozofii artystycznej Augusta Rodina i na pewno warto wybrać się do Łazienek Królewskich, żeby ją zobaczyć.
Stajnie Kubickiego i koszary kantonistów
Łazienki Królewskie
Pozostajemy na terenie letniej rezydencji Stanisława Augusta, bo do końca lipca we wszystkie weekendy otwarte niedawno Stajnie Kubickiego są dostępne bezpłatnie.
To dobra okazja, by zapoznać się z efektownymi powozami, landami, faetonami które w XIX i pierwszych dekadach XX wieku spotkać można było na ulicach Warszawy. Na wystawie (stałej) znalazło się też miejsce dla pięknych muszelkowych sań, nie zabrakło też reprodukcji obrazów i grafik prezentujących pokazywane tu sprzęty w naturalnej scenerii stolicy. Znajdziemy tu więc i „podwarszawskie Bielany” i pokaz na Torze Wyścigów Konnych przy ulicy Polnej, a nawet beztroską parę jadącą przez Łazienki.
Zaskoczenie dzieci budzą – mniej lub bardziej wyszukane – baciki, a dorośli rzadko dosiadający wierzchowca czasem muszą nieźle się natrudzić, by wyobrazić sobie do czego służyły poszczególne części osprzętu prezentowane na ścianach i w gablotach. Zdarzają się eksponaty drastyczne, ale są i takie, przy których na dłużej zatrzymają się wielbiciele starej Warszawy. Do tej drugiej kategorii zaliczają się np. katalogi firm produkujących nie tylko pojazdy, ale i np. okrycia dla koni.
To stała ekspozycja, zatem można ją obejrzeć w dowolnym momencie. Zważywszy na nadciągający kryzys, może stać się ciekawą alternatywa dla wyprawy do salonu samochodowego po nowe auto😉.
Cyrk
Pałac Królikarnia, do 2 października
Jak przystało na cyrk, ekspozycja jest pomysłowa, kolorowa i efektowna. Ale też zmuszająca do myślenia i refleksji zarówno nad zmianami w postrzeganiu cyrkowych atrakcji, jak i metaforze cyrku jako ludzkiego życia. Można skupić się na wielkich nazwiskach – a tych nie brakuje (żeby wymienić tylko Romana Cieślewicza, Paula Klee, Ferdynanda Légera, Jana Lenicę, Maksa Liebermanna, Jana Młodożeńca, Tymona Niesiołowskiego, Teresę Pągowską, Pabla Picassa, Henryka Tomaszewskiego, Witolda Wojtkiewicza i Andrzeja Wróblewskiego), można też wejść głębiej by dostrzec, jak woltyżerki przyczyniły się do walki o prawa wyborcze kobiet, a wyprzedzający swój czas, niezrozumiani artyści widzieli swoje odbicia w smutnych twarzach klaunów, kiedy zgasły światła po spektaklu.
Mnie jak zwykle wciągnęło tropienie motywów warszawskich, a jest ich cała masa. Począwszy od szczwalni (okolice Domu Braci Jabłkowskich), przez gmach na Okólniku wzniesiony dla Wilhelminy Ciniselli przez takie perełki jak projekt stałego budynku cyrkowego wzorowany na… Pałacu Na Wodzie!
Jego autorem, w ramach państwowego egzaminu na budowniczego klasy II był Konstanty Wojciechowski. Są wreszcie plakaty i gazeta z najsłynniejszego warszawskiego cyrku prowadzonego przez braci Staniewskich, zdjęcie jej menażerii czy obraz Stanisława Wolskiego przedstawiający tragiczny wypadek, najpewniej w cyrku Ciniselli otwartym w 1893 roku.
Wystawa zorganizowana jest tak, jak cyrkowe przedstawienie: rozpoczyna się od radosnego „Entrée”, w którym przedstawieni są główni bohaterowie spektaklu oraz architektura cyrkowa. Potem czas na „Woltyżerkę” czyli historię pierwszych pokazów i wyjaśnienie ról społecznych i motywacji tych, którzy siadali na widowni i tych, które w błyszczących strojach wykonywały akrobatyczny pokaz na końskim grzbiecie. Następna część, „Osobliwe” to rozliczenie z ciemnymi stronami cyrku, ludzkim zoo, eksploatacją zwierząt; oraz melancholijne „Intermezzo klauna”. Potem czeka nas spotkanie z „Tańczącymi na linie” (czy tylko w cyrku), by wreszcie dostać się za kulisy i podejrzeć tych, którzy na cyrkowej arenie spędzili całe swoje życie. Wizyta kończy się pod namiotem (oczywiście cyrkowym), gdzie czeka nas pokaz filmu z 1927 roku.
Ja – choć wydawało mi się, że z cyrku wyleczyłam się, kiedy byłam nastolatką, wyszłam zauroczona. Jestem przekonana, że i Ty znajdziesz tam coś, czym się zachwycisz. Sprawdź koniecznie.
Cyrk
Pałac Królikarnia
Do 2 października
RETRO WARSZAWA
Art Box Experience, Fabryka Norblina
Nie ma wątpliwości, że dawny „dziki Zachód” czyli okolice Żelaznej, Miedzianej, Złotej, Prostej, to dziś najbardziej prężnie rozwijające się fragmenty centrum Warszawy. Jak grzyby po deszczu wyrastają tu – mniej lub bardziej udane – drapacze chmur, ale przywracana jest też pamięć o przemysłowej historii tej części miasta. Do tej drugiej kategorii zaliczają się historyczne wstawki (oraz niektóre budynki) Browarów Warszawskich oraz Fabryka Norblina.
Tym razem chcę Ci powiedzieć o małym wycinku tej ostatniej, ale takim, w którym wizyta pozwoli Ci w pełni zanurzyć się we wspomnieniach o dawnej Warszawie. Myślę o RETRO WARSZAWA czyli stałej multisensorycznej wystawie w Art Box Experience. To przestrzeń na pierwszym piętrze zabudowań Fabryki Norblina.
Składa się na nią osiem sal, w których pokolorowano (najczęściej) i ożywiono stare warszawskie zdjęcia. Animowane sekwencje, wzbogacone o muzykę Janka Młynarskiego, liczą po cztery minuty i w każdej sali prezentują trochę inny obraz miasta. Zebrano je tematycznie w: widoki Warszawy, mieszkańcy Warszawy, kroniki filmowe, panoramę placu Piłsudskiego i synagogi na Tłomackiem, drugie oblicze Warszawy, Fabryka Norblina, Kino Splendid i Aleję Sław.
Część zdjęć, jeśli choć trochę interesujesz się starą Warszawą, na pewno kojarzysz: to choćby rozbieranie soboru Św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim, obrazki z sąsiedniego ogrodu czy automobil wbijający się w balustradę wiaduktu Pancera. Ale obok nich są i takie, których nie publikowano dotąd często, a niektórych wcale – organizatorzy wykonali wielką pracę, by wyciągnąć jak największe spektrum widoków przedwojennej stolicy. Są tu zarówno zdjęcia, jak i kroniki filmowe, w tym również takie, które odnaleziono – na potrzeby Retro Warszawy – za oceanem.
Eleganckiemu towarzystwu emocjonującemu się gonitwą na Wyścigach Konnych przeciwstawiono biedotę z Annopolu, pokazano też pracę w Fabryce Norblina, a nawet zaaranżowano wnętrze przedwojennego kina. Bilet kosztuje 45 zł, niemało, ale ta podróż w czasie jest tego warta.
A już 23 lipca o 10.30 (tak, by nie paść ofiarę ewentualnych upałów) wspólnie z MIK zapraszam na spacer „Sąsiadki” poświęcony żydowskim sąsiadkom Mazowieckiego Instytutu Kultury przy Elektoralnej. Start pod Zachętą, na pl. Małachowskiego, wstęp wolny.
A więcej wystawowych poleceń (i ostrzeżeń) znajdziesz tu (klik.