Majówka tuż tuż, a Tobie właśnie zepsuło się auto? Podwarszawskie perełki łatwo Ci będzie eksplorować nawet bez samochodu. Zapraszam Cię na przegląd przedwojennych kurortów, których mieszkańcy starannie bronią swojej prywatności; lasów, w których poczujesz się jak na innej półkuli i refleksyjnych cichych zaułków w cieniu Warszawy. Wszędzie bez trudu dojedziesz pociągiem lub autobusem.
1. Życie w wersji de lux
Konstancin
Jeśli czasem odnosisz wrażenie, że Warszawa nie ma przed Tobą tajemnic, pora na Konstancin. Dojedziesz tu łatwo, z metra Kabaty podróż trwa czterdzieści minut. Tyle wystarczy, by przenieść się w elegancki – żeby nie powiedzieć: snobistyczny – klimat stolicy sprzed stu lat, doprawionej odrobiną nowoczesności. Najlepiej wysiąść na przystanku „Park zdrojowy” i stąd zacząć odkrywanie tej wytwornej podwarszawskiej enklawy.
Jej początki sięgają schyłku XIX wieku, kiedy to Witold hrabia Skórzewski, biorąc za wzór zagraniczne kurorty, planuje tu zbudować ekskluzywne letnisko. Z nazwą nie ma problemu: mamusia, Konstancja z Potulickich (do których należał teren pod inwestycję) Skórzewska będzie zadowolona. Ukochany syn nazwie to miejsce jej imieniem.
Socjeta na ulicach
Pomysł prędko wchodzi w fazę realizacji, powstaje Towarzystwo Ulepszonych Miejscowości Letniczych które dba o wysoki standard inwestycji. Skutecznie: zawczasu pomyślano nie tylko o tym, by sprzedać działki pod wille, ale wytyczono aleje spacerowe, dwa parki, i drogi. Zadbano o to, by łatwo było się tu dostać – koleją z placu Keksholmskiego (Unii Lubelskiej) i by mieszkańcy mieli wodę oraz prąd.
Właściciele muszą zachować pewne zasady: z góry określono odległość zabudowań od drogi, maksymalną wysokość i zakazano parcelacji działek. Efekty tej przemyślanej koncepcji widoczne są w układzie Konstancina do dzisiaj. Spacerując wśród eleganckich willi można odnieść wrażenie, że duch dawnych bywalców i mieszkańców – Ignacego Jana Paderewskiego, Mieczysława Fogga, Stefana Żeromskiego unosi się tu do dziś.
Po zdrowie do Konstancina
Dość prędko miejsce to uznano za stację klimatyczną (uzdrowisko), co dało kolejny – teraz już całkiem pragmatyczny powód do wyjazdu do Konstancina. Z dobrodziejstw tężni solankowej możesz skorzystać i dzisiaj: działa codziennie od 10.00 do 20.00 a bilet kosztuje 12 PLN. Wybierz się tu, jeśli masz ciągłe problemy z układem oddechowym, alergię albo nadciśnienie czy niedoczynność tarczycy.
Innym znanym obiektem służącym dochodzeniu do zdrowia jest Tabita (obecnie Ośrodek Rehabilitacyjno-Opiekuńczy LuxMedu). Dawniej dom opieki i pensjonat służył rekonwalescentom ze stołecznego szpitala ewangelickiego. Autorami jego funkcjonalistycznej bryły byli znani architekci Bohdan Lachert i Józef Szanajca.
Majówka ze sztuką
Konstancin to też obowiązkowe miejsce na weekendowy wypad dla wielbicieli malarstwa, rzeźby czy grafiki. I nie myślę, bynajmniej, wyłącznie o pięknych plenerach. Od lat w starannie wyremontowanej willi z początku XX wieku działa prywatne muzeum założone przez Marka Roeflera.
To raj głównie dla miłośników École de Paris czyli środowiska artystycznego tworzącego w Mieście Świateł (i szerzej – we Francji) w pierwszej połowie XX wieku. Jeśli nawet o Mojżeszu Kislingu czy Meli Muter dotąd nie słyszałeś wiele, nazwisko Amadeo Modiglianiego na pewno nie jest Ci obce. Prace każdego z tych twórców znajdziesz w konstancińskiej Villi La Fleur.
Wielkim atutem muzeum jest to, że zaaranżowano na jego potrzeby prawie wszystkie pokoje willi i wypełniono sprzętami i meblami z początku XX wieku, z lat 20. i 30. Prowadzący muzeum dbają o to, by stałą program uzupełniać wystawami czasowymi. Warto więc trzymać rękę na pulsie i wracać w to klimatyczne miejsce, kiedy tylko potrzebny Ci będzie oddech i odskocznia od codziennych frasunków.
Nic Ci tu więcej nie polecę, ale powód jest najbardziej banalny z możliwych: zabrakłoby mi miejsca na kolejne warte polecenia podwarszawskie perełki. Zatem bez obaw, o Konstancie na pewno napiszę Ci jeszcze nie raz. Póki co możesz sięgnąć po kryminał Tadeusza Cegielskiego „Nowy lepszy morderca” a na pewno poczujesz wyjątkowy klimat tego miejsca?.
Godziny otwarcia: tężnie 10.00-20.00, Villa La Fleur: czwartki oraz pierwsze i ostatnie soboty miesiąca: 10.00-16.00
Jak dojechać: autobusem 710 z metra Kabaty
Dla kogo:
• wielbicieli historii
• snobów lub ich bezlitosnych tropicieli
• miłośników sztuki
• chorowitków
2. Bohaterowie na bagnach
Celestynów
A teraz rekomendacja, której po mnie rzadko możesz się spodziewać. Nie dotyczy bowiem wspaniałych dzieł sztuki, pałaców czy muzeów, ale… bogactwa przyrody. Na której, nie ukrywam, znam się dużo słabiej.
Na tę wycieczkę wybrałam się wprawdzie samochodem, ale widzę, że bez trudu możesz odbyć ją bez auta. Jak? Pociągiem dojedź do Celestynowa, wcześniej koniecznie zaopatrzywszy się w wygodne buty, raczej traperki niż miejskie, może – a co tam – prowiant i power bank lub tradycyjną swojską mapę.
Nie byłabym sobą, gdybym nawet na terenie Mazowieckiego Parku Krajobrazowego (a to po nim będziesz się teraz poruszać) nie powiedziała Ci trochę o historii?. Zatem: biegnie tędy Celestynowski Szlak Polskiego Państwa Podziemnego, oznaczony i solidnie opisany, znajdziesz go tutaj. Ja zapamiętałam Celestynów z „Kamieni na szaniec”, choć jak się okazało – pamięć spłatała mi psikusa i sądziłam, że chodziło o wysadzenie niemieckiego pociągu z transportem broni na front wschodni. Owszem, taka akcja też była w okolicy (patrz zdjęcie), ale Tadeusz Zawadzki „Zośka” miał tu do załatwienia inną sprawę: uwolnienie więźniów przewożonych tędy z Warszawy do obozu zagłady KL Auschwitz. Obie te akcje zakończyły się sukcesem.
Wracamy do przyrody: w okolicach Celestynowa, w odległości 20-30 minut od stacji czekają na Ciebie rozległe torfowiska, bagna i lasy. Specjaliści powiedzą, żebyś uważnie obserwował zagrożone wyginięciem gatunki drzew i kwiatów, ja ograniczę się do polecenia, byś nie ignorował latających wokół kolorowych motyli, wyglądał dzika, sarny czy czarnego bociana. Niektóre trasy (jak ta do Goździkowego Bagna) oznaczone są wyczerpująco, inne – np. do Bagna Bocianowskiego – wymagają większej uwagi i własnej inicjatywy. Za to widoki są niezapomniane.
Jak dojechać: pociągiem Kolei Mazowieckich
Dla kogo:
• miłośników przyrody
• poszukiwaczy wyjątkowych kadrów
• tych, którzy zaczytywali się w „Kamieniach na szaniec”
3. Nieznany świat w puszczy
Laski
Te okolice znam od dziecka, bo parę kilometrów stąd mieszkali moi dziadkowie. Ostatnio wróciłam w te rejony szkoląc się w jeździe na jednośladzie. Skraj puszczy Kampinoskiej, bo o niej mowa, to miejsce zupełnie niebywałe. Są tu zarówno piaszczyste wydmy, jak i gęsty iglasty las. Ale ma też zupełnie inne oblicze.
W latach 20. ociemniała hrabianka Róża Czacka (wnuczka Tadeusza Czackiego) w Laskach zaczęła wznosić pierwsze zabudowania Zakładu dla Ociemniałych. Był to już kolejny krok w historii działającego od 1911 roku Towarzystwa Opieki Nad Ociemniałymi , działającego początkowo w stolicy oraz w Żyrardowie.
Niewidome dzieci miały tu znaleźć nie tylko gwarantowany przez przyrodę spokój i wytchnienie, ale też dostać przygotowanie do życia w społeczeństwie. W kompleksie, po którym możesz chodzić do dziś, była też infrastruktura dla dorosłych: niezdolnych do pracy, starszych i schorowanych. Do pomocy szybko włączyli się intelektualiści i ziemianie. Wielu z nich z czasem znalazło tu swoistą oazę i – czasami – miejsce duchowej transformacji.
Elity w cieniu drzew
Drewniany kościółek kilka lat temu został – o zgrozo – zmodernizowany i dziś tylko struktura wnętrza może dać Ci wyobrażenie o dawnym jego klimacie. Po terenie Zakładu możesz swobodnie się poruszać, a jeśli chcesz poznać dobroczyńców, ale też przyjaciół, wychowanków i beneficjentów Lasek koniecznie idź na pobliski, malutki cmentarz.
Wśród pochowanych tu osób bez trudu znajdziesz Jana Lechonia, Antoniego Słonimskiego, Franciszka Zawieyskiego, Tadeusza Mazowieckiego z żoną Ewą, Zygmunta Kubiaka, Mariana Brandysa czy Halinę Mikołajską. Niedawno pochowano tu słynną dziennikarkę Irenę Dziedzic.
Jak dojechać: autobusem 210 z metra Młociny, wysiądź na przystanku Pocztowa 02 i kieruj się ścieżką w las
Dla kogo:
• nastawionych refleksyjnie
• wielbicieli ciekawostek
• szukających spokoju
4. Wianuszek pełen cudów
Podkowa Leśna
„Pracujesz w mieście, mieszkasz na wsi” – takim hasłem reklamowało się w latach 20. miasto-ogród Podkowa Leśna. Atutem, który przebijał już z nazwy, była obecność lasu oraz łatwy i szybki dojazd z Warszawy: zapewniała go Elektryczna Kolej Dojazdowa (później: Warszawska Kolej Dojazdowa) będąca równolatką miejscowości. Właścicielem terenu był znany warszawski przemysłowiec Stanisław Lilpop (mający też apartament przy alei Róż) i to nazwisko będzie Ci towarzyszyć w różnych odsłonach podczas spacerów przez Podkowę.
Z kolejki WKD wysiądź na stacji „Podkowa Leśna” (nie śmiej się, są też stacje Podkowa Leśna Wschód i Podkowa Leśna Zachód) i stąd rozpocznij spacer – najciekawsze miejsca są w pobliżu.
Rajskie ogrody na wyciągnięcie ręki
Idąc w stronę kościoła będziesz mijał Weranda& Cafe – zapamiętaj ten lokal, nie tylko serwują tu obłędne ciasta (i coś poważniejszego też), ale kiedy wejdziesz do środka lub przejdziesz do ogrodu nie będziesz chciał wychodzić (ostrzegam, żeby nie było?).
Kościół św. Krzysztofa dosłownie tonie w zieleni – poszczególne części ogrodu zagospodarowano w bardzo staranny i przemyślany sposób. Jeśli lubisz takie klimaty, możesz ogrodu biblijnego albo… ptaków (bo jest tu też ptasi raj). Jeśli szczęście Ci dopisze, może natkniesz się na białe pawie.
Na świątynię, choć na pierwszy rzut oka niepozorną, też warto zwrócić uwagę. Inspiracją dla Brunona Zborowskiego, projektującego ją w latach 20. był polski pawilon z Wystawy Sztuki Dekoracyjnej w Paryżu. Za materiał na schodki prowadzącego do świątyni (do wojny ukończonej w niewielkim stopniu) posłużyły granitowe bloki z soboru Św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim. Inne części rozbieranej cerkwi trafiły do dolnej cerkwi pw. Św. Marii Magdaleny na Pradze oraz na Wawel.
Majówka ze sławami
O tym, że Podkowa Leśna była i w dużej mierze pozostaje miasteczkiem inteligenckim, pewnie słyszałeś nie raz. Lista osób, które mieszkały (bądź pomieszkiwały) tutaj nie zmieściłaby się w sporym kajeciku.
Co ciekawe, owiana taką właśnie intelektualną sławą, w czasie okupacji była w dużej mierze poza sferą zainteresowania okupanta (żebyśmy dobrze się zrozumieli: zdarzali się Niemcy, którzy się tu wprowadzili, ale nie poszukiwano tu ukrywających się stołecznych Żydów. Co sprawiało, że było ich tu niemało?).
Z wizytą u Anny i Jarosława
Artystyczno-inteligencką atmosferą przesiąknięta była pobliska willa Aida. Początkowo był to myśliwski dworek Stanisława Lilpopa, ale od 1922 roku na letnisko zjeżdżali tu Anna z Lilpopów z mężem Jarosławem Iwaszkiewiczem. Nuda na pewno im nie groziła: co i raz do młodej pary dołączali przyjaciele i znajomi. I to nie byle jacy: Karol Szymanowski (który tu pracował nad baletem „Harnasie”), Antoni Słonimski, Jan Lechoń, Stanisław Baliński. Jeśli chcesz poczuć się jak bywalec „Aidy”, nic prostszego: modrzewiowy, rozłożysty dworek (z przeniesioną z drugiej strony budynku werandą) dziś mieści centrum kultury lokalnej. Korzystając ze wskazówek na ogrodzeniach możesz też samodzielnie przejść się po Podkowie śladami Jarosława Iwaszkiewicza.
Warto też zajrzeć – choćby to niezłej gruzińskiej restauracji Suliko – do najbardziej wystawnego budynku Podkowy Leśnej czyli Kasyna (Obywatelskiego). Wbrew nazwie było to po prostu centrum życia towarzyskiego, siedziba klubu sportowego, restauracji i kawiarni. Nie tak dawno wyremontowane, znów przyciąga mieszkańców do Centrum Kultury i Inicjatyw Obywatelskich.
Drugie spotkanie ze Skamandrem
Spacerując po Podkowie Leśnej prędko zauważysz, że nazwy ulic wybrano według konkretnego klucza: jest zatem dzielnica kwiatowa, jest ptasia i dendrologiczna. Żeby wczuć się w klimat tego wyjątkowego miasta-ogrodu przeznacz na spacer przynajmniej dwie godziny. Być może nogi zaniosą Cię aż do Stawiska czyli legendarnego domu Iwaszkiewiczów.
Do powstania legendy przyczyniły się, rzecz jasna, nietuzinkowe postaci przewijające się przez ten dom. Każdy z nich zostawił tu choćby wiersz, grafikę czy obraz, o niezliczonej korespondencji, eleganckich zaproszeniach i podziękowaniach nie wspominając. Część tych dobrości znajdziesz w Muzeum Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów, pozostałe perełki można oglądać na wystawach czasowych.
Godziny otwarcia: Muzeum w Stawisku: wt-pt: 9.00-16.00; sb,nd: 10.00-16.00
Jak dojechać: kolejką WKD
Dla kogo:
• miłośników literatury
• zafascynowanych okresem międzywojennym
• amatorów przyrody
Mam nadzieję, że wśród dzisiejszych poleceń znalazłeś coś dla siebie i majówkę spędzisz wartościowo, w jakimś przyjemnym miejscu. A jeśli należysz do grona tych, których majówka potrwa w tym roku aż dziewięć dni lub zupełnie przypadkiem przypomnisz sobie o sympatycznych znajomych z samochodem, zerknij do drugiego z artykułów pełnych podwarszawskich atrakcji. Zawsze też możesz wybrać się na prywatną wycieczkę z przewodnikiem co oczywiście gorąco Ci polecam.