Zaznacz stronę

Książka na prezent to pomysł bezpieczny. Pod warunkiem oczywiście, że jest dopasowana do zainteresowań obdarowanego. Jeśli pasjonuje go Warszawa, to mam dla Ciebie pewne wskazówki.

 

Nowolipie. Najpiękniejsze lata, Józef Hen

 

 

Nie, to nie nowość. Nie, nie wiem, jak to się stało, że dotąd jej nie znałam. Tak, polecam jako super-varsavianistyczny prezent na Gwiazdkę, ale z ostrzeżeniem. Im szybciej obdarowany rzuci się do czytania, tym szybciej stracisz kompana na świąteczne dni.

O tym, że tematyka żydowska jest mi bliska, mogłeś zorientować się choćby po serii spacerowników czy wykładach, które wygłaszam co pewien czas w Towarzystwie Społeczno-Kulturalnym Żydów w Polsce  . A jednak dopiero przy lekturze książki Józefa Hena poczułam się dosłownie otoczona przez dźwięki, zapachy i widoki żydowskiej Warszawy. Pisarz – wnikliwie się nad tym zastanawiając – przywraca zbiorowej pamięci bohaterów drugiego czy wręcz trzeciego planu, służące, sklepikarzy, woźnych. Ożywia stare szkoły (Krelmana; „Kryńskiego”), bez skrupułów ujawnia dziecięce tajemnice i obnaża snobizm siostry, jeżdżącej z koleżankami do Fale-nicei.

A może taki los – kronikarza, często uszczypliwego, pisany był mu już wtedy, kiedy – żeby nie wyjść na mamisynka, czując pewną estymę wobec łobuzerskich wyczynów brata – kilkuletni Józio (zwany Maciusiem) Cukier – kazał się nazywać „łobuzem salonowym”?? Wykluczyć się nie da.

Niewiele mam książek, które celowo czytam powoli, żeby zostały na dłużej. To jedna z nich. Polecam Ci ją z całego serca.  ⠀⠀

Józef Hen: Nowolipie. Najpiękniejsze lata, Wyd. Sonia Draga

 

Mela Muter. Gorączka życia

 

Niedawno wróciłam z tygodniowego pobytu w Portugalii. Urlop? Nie do końca: jechałam uporządkować kwestie firmowe i przeczytać kilka książek biznesowych, na które od dawna ostrzyłam sobie zęby. Ale żeby choć trochę odsapnąć, zabrałam też niedawno wydaną przez Fabułę Frazę książkę „Mela Muter. Gorączka życia” Karoliny Prewęckiej. Niefortunnie zaczęłam właśnie od niej i… nie mogłam przestać. Prędko okazało się, że podróż przez większą część Europy można by odbyć tylko śladami tej trochę zapomnianej malarki. I choć nie jest to moje pierwsze z nią spotkanie, jestem pod wrażeniem.

 

Książka_HankaWarszawianka_MelaMuter

 

Być może widziałeś przed rokiem wystawę prac Meli Muter na 44 piętrze wieżowca Cosmopolitan. Być może byłeś na niej, ale – jak znaczna część zwiedzających (byłam i widziałam, zażenowana, bo w roli przewodnika po wystawie występowała moja koleżanka) – nie pamiętasz płócien, bo zafrapował Cię widok miasta z wysokości

Ale może w pamięci utkwiło Ci, że związana była z Ecole de Paris. Owszem, ale nie tylko Paryż pojawia się na kartach książki. Żeby pojawił się Paryż, najpierw musi być Warszawa, a dokładniej – kamienica zamożnego kupca Fabiana Kingslanda, ojca przyszłej malarki. Papa był mecenasem artystów, z których część – Leopold Staff czy Władysław Reymont – odegra później ważną rolę w życiu córki.

Dom mieści się na Lesznie, ale  – choć rodzina ma korzenie żydowskie – to zupełnie inny świat niż ten opisywany przez Józefa Hena. Świat wyższych sfer, finansjery, handlu i wszechobecnego artystycznego napięcia. Mela po ślubie przyjmuje nazwisko męża Mutermilch, a jego obecne brzmienie pojawia się dopiero, kiedy stosunki między małżonkami drastycznie się pogorszą. Ale do tego czasu obserwujemy jeszcze tętniące życiem centrum Warszawy przełomu wieków, a później podróż rodziny z maluteńkim synem do Paryża, gdzie Mela chce się kształcić i robić karierę artystyczną.

I robi. Na kilka dekad stanie się jedną z najważniejszych (i najpiękniejszą) polskich malarek działających w Mieście Świateł. Jej nieodłącznym towarzyszem artystycznych podróży prędko stanie się Leopold Gottlieb, a lista tych wojaży to mini-atlas Europy: jest na niej Bretania, Kraj Basków, Barcelona, Girona, Szwajcaria, Prowansja, Awinion, Lazurowe Wybrzeże.

Nie mniej imponujący jest krąg znajomych: jest w nim i Auguste Rodin, jest Henri Matisse, Marc Chagall, Rainer Maria Rilke, Diego Rivera czy Auguste Perret.

To prawdziwa uczta nie tylko dla tych, którzy w niezobowiązujący, przyjemny sposób chciałby szybko nadrobić erudycyjne braki odnośnie polskiej kolonii artystycznej w Paryżu. Warto przeczytać, a potem – kto wie – może zaplanować podróż śladami Meli Muter. Szykuj się na spore wydatki.

Karolina Prewęcka: Mela Muter. Gorączka życia, Wyd. Fabuła Fraza

 

A skoro mowa o Portugalii, Paryżu i podróży: polecam Ci mój autorski Notes na Podróże Małe i Duże, który podpowie Ci jak patrzeć, żeby dostrzec wartość w każdym nowym miejscu:

 

 

Noblista z Nowolipek. Józefa Rotblata wojna o pokój

 

Książka_HankaWarszawianka_Rotblat

 

Nie wiem, na ile blisko Ci do świata nauki, tej „prawdziwej” czyli matematyczno-przyrodniczej. Wiem, wiem, upraszczam, humanistyka też jest prawdziwa (sama ją reprezentuję), ale czasem trzeba. Zatem: być może słyszałeś o projekcie „Manhattan” nad którym w amerykańskim stanie Nowy Meksyk pracowano w latach 40. Tajny przez poufny. Jego celem miało być stworzenie pierwszej bomby atomowej. Wiadomo, stawka była wysoka bo przeżywający dramat wojny świat był świadkiem rywalizacji (również technologicznej) państw z obu stron barykady.

A gdzie tu Warszawa? Już mówię: ważną częścią zespołu pracującego w Los Alamos był Józef Rotblat, urodzony w dzielnicy północnej w Warszawie. Jego droga z Nowolipek na amerykańską pustynię to gotowy materiał na scenariusz filmowy. Dziś znajdziesz tablicę z jego nazwiskiem na Uniwersytecie Warszawskim, ale… ta uczelnia – z racji pochodzenia – nie znalazła dla Rotblata miejsca w swoich murach. Elektryk (z czegoś trzeba żyć, a jak potem się okazało, w Polsce to całkiem dobry zawód na początek?) złożył więc papiery do Wolnej Wszechnicy Polskiej. Budynek tej uczelni nadal stoi przy ul. Banacha.

Kiedy trafił pod skrzydła Ludwika Wertensteina (przez pewien czas asystenta Marii Skłodowskiej-Curie), jego wyjątkowe umiejętności zostały dostrzeżone i docenione. Stał się filarem Pracowni Radiologicznej Towarzystwa Naukowego Warszawskiego. Mieściła się na Śniadeckich, dysponowała przestarzałym sprzętem i… ścigała pod względem odkryć z największymi laboratoriami Europy i Ameryki!

Stop. Wszystkich perypetii Józefa Rotblata nie chcę Ci tu przedstawiać, bo Marek Górlikowski zrobił to w absolutnie wciągający sposób. W sumie – zacząć jako współtwórca pierwszej bomby atomowej a zakończyć jako laureat pokojowej nagrody Nobla to dobry punkt wyjścia do biografii, ale i dziennikarskie pióro autora zrobiło swoje.

Jest tu wszystko: brak pieniędzy, geniusz, podejrzenia o szpiegostwo, rodzina w getcie i obozach, cudowne odnalezienie, beznadziejna walka o pokój, triumf i gorycz. Warszawę, Paryż, Liverpool, Los Alamos, Londyn, ale też dobrze mi znany (to była dopiero niespodzianka) domek nad Krutynią.

To pozycja uniwersalna: zachwyci tego, kto w każdym życiorysie szuka związków z Warszawą (pst…to ja), ale i miłośników kina akcji, naukowców i tych, którym wciąż mało anegdotek, którymi można by brylować na Wigilii.

Marek Górlikowski: Noblista z Nowolipek. Józefa Rotlblata wojna o pokój, Wyd. Znak

 

Nieistniejące, nieznane, niezwykłe kościoły Warszawy

Dawno dawno temu, każdego ranka w okolicach 8.24 zbiegałam Bednarską do samej Wisły. I tak przez cztery lata nauki w liceum, którego nazwa to, co za niespodzianka, „Bednarska”. Po drodze mijałam Warsztat Woni Marty Gessler i sklep na rogu. I jakąś niszową oficynę wydawniczą.

 

Książka_HankaWarszawianka_koscioly

 

Wiele lat później na Bednarską wprowadziła się kawiarnia Retrospekcja o wyraźnie varsavianistycznym zacięciu. Dziś obecność zdjęć starej Warszawy na ścianach lokali to niemal banał, wtedy – coś zupełnie świeżego. Tak poznałam Piotra Otrębskiego i jego Mamę, którzy założyli i prowadzili lokal. Z czasem Piotra poznało coraz więcej miłośników Warszawy, bo zorganizował Retroring (zawody z wiedzy o mieście) a w końcu został gospodarzem porannego pasma w Radiu Warszawa. Czasem się tam zresztą wpraszam?.

Nie spodziewaj się zatem obiektywnej opinii: nie da się ukryć, że lubię popularyzatorski styl jego pisania, kibicuję Piotrowi i cieszę, że w ostatnich tygodniach co rusz jest o nim głośno. (Wrzutka: to Piotrowi zawdzięczamy aleję Freddiego Mercurego, jeśli jeszcze nie byłeś – czas nadrobić zaległości).

„Nieistniejące, nieznane, niezwykłe kościoły Warszawy” to kolejna książka tego autora o świątyniach. Jak zwykle pełna dykteryjek, ciekawostek, ale też cytatów z dawnej prasy czy naukowych opracowań dotyczących dawnej Warszawy. Na tapecie są tym razem m.in. kościółek przy Res Sacra Miser na Krakowskim Przedmieściu, Św. Katarzyna na Służewie, niepozorny (acz z wielką i arcyciekawą historią) kościółek przy Ratuszowej czy zapomniany kościół Św. Jerzego, po którym została… tylko nazwa ulicy Świętojerskiej.

Piotr Otrębski: Nieistniejące, nieznane, niezwykłe kościoły Warszawy, Wyd. Skarpa Warszawska

 

Powstanie z ruin

 

Książka_HankaWarszawianka_Odbudowa

Tej niepozornej książki („Powstanie z ruin. Historia odbudowy Warszawy w latach 1945-1956”) nie było mi łatwo zdobyć. Wprawdzie jakiś czas temu widziałam jej zapowiedzi, ale potem – choć szukałam w sprawdzonych księgarniach pełnych varsavianów – nigdzie jej nie było. Może dlatego, że została wydana, jak się wydaje, z potrzeby serca autora, w malutkiej oficynie Faktoria.

Robert Nowak, bo o nim mowa, to działacz lokatorski. Ma na swoim koncie książkę „Wszystkich nas nie spalicie” o tragicznej śmierci Jolanty Brzeskiej. I to już powinno być dla Ciebie sygnałem, czego spodziewać się po tej pozycji.

Choć największa część cytatów pochodzi od oficjeli, Nowak na nowo pisze historię odbudowy. Oddaje należne im miejsce oddolnym inicjatywom, wracającym do unicestwionego miasta lokatorom, przedwojennym mieszkańcom ale i tym, którzy znaleźli tu (a właściwie go sobie zbudowali) nowy dom. Autor dowodzi, ile fałszu (a może raczej: celowego niedopowiedzenia) jest w określeniu „Paryż Północy” i jak pozytywną rolę odegrali – faktycznie często odsądzani od czci i wiary – architekci Biura Odbudowy Stolicy.

Zważywszy na fakt, że kilku innych autorów pracuje teraz nad książkami właśnie o tym środowisku i szerzej – o zagadnieniu odbudowy Warszawy – wypada pogratulować Robertowi Nowakowi, że stał się forpocztą trendu, który zaraz zapewne wybuchnie.

Jeśli uproszczona, jednowymiarowa wizja powojennej Polski jest Ci bliska, nie sięgaj po tę książkę. Jeśli nie do końca – powinna Ci się spodobać.

 

Robert Nowak: Powstanie z ruin. Historia odbudowy Warszawy w latach 1945-1956, Wyd. Factoria

Niezmiennie też polecam Ci na prezent „Hotel Varsovie”, którego szczegółową recenzję znajdziesz tutaj.