„U nas chodzi się z księżycem w butonierce” – śpiewał Andrzej Sikorowski, a ja podobno długo pytałam własną rodzicielkę, co to znaczy. Dziś już wiem i co pewien czas lubię sprawdzić, jak tam ma się stary dobry Kraków. Kilka dni temu miałam okazję wybrać się tam na konferencję i spieszę donieść, że grudzień to dobra pora, by wybrać się pod Wawel. Zobacz sam.
Masz wrażenie, że bywając w Krakowie za każdym razem poruszasz się tylko w obrębie Rynku Głównego? A może miejscem,do którego wracasz jest krakowski Kazimierz? Dziś mam dla Ciebie inną propozycję: pozostania w centrum miasta, ale jednocześnie zapoznania się z czymś więcej, niż do tej pory. Cały czas będziesz czuć klimat starego miasta, jednak miejsca, które zobaczysz, mogą Cię zaskoczyć. Spojrzymy na nie bowiem z całkiem nowej perspektywy. Gotowy/a? W takim razie ruszamy.
1. Corpora dormiunt. Architekt Piłsudskiego – Adolf Szyszko-Bohusz
Pierwsza propozycja to kameralna wystawa w Henryk Gallery, która w ciekawy sposób nawiązuje do stulecia odzyskania niepodległości. Kult marszałka Piłsudskiego, który wkrótce potem nastąpił, był bezsprzeczny. Autorzy wystawy – Dorota Leśniak-Rychlak i Michał Wiśniewski z Instytutu Architektury skupiają się na trzech miejscach stanowiących scenografię narodowych wydarzeń II RP. Łączy je postać ich twórcy, Adolfa Szyszko-Bohusza (w „poprzednim życiu”, skądinąd, żołnierza Legionów).
Na otwartej do 16 grudnia wystawie można zapoznać się z koncepcją przekształcenia Wawelu w panteon narodowy i siedzibę Namiestnika Państwa. Pochodzi on z 1919 roku. Dawny szpital garnizonowy miało zastąpić campo santo otoczone arkadowymi krużgankami. Nad obniżonym placem miała górować potężna mównica, z której Józef Piłsudski miał wygłaszać mowy do narodu.
Drugi projekt to dom im. Józefa Piłsudskiego na Oleandrach, trzeci – plan przebudowy krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów i zwieńczenie jej wyjścia paradnym baldachimem. To ostatnie nastąpiło już po śmierci Marszałka, zresztą w atmosferze skandalu. A kolumny przyjechały z rozebranego dekadę wcześniej warszawskiego soboru Św. Aleksandra Newskiego. Nie było to zresztą jedyne miejsce, gdzie trafiły relikty: znajdziesz je też w posadzce stołecznego Instytutu Geologicznego czy dolnej cerkwi Św. Marii Magdaleny na Pradze.
Na malutkiej wystawie zobaczymy makiety, zdjęcia, rysunki architektoniczne oraz swoiste nowoczesne castrum doloris (twierdza boleści, jak w czasach sarmackich) autorstwa Jakuba Woynarowskiego.
Corpora dormiunt. Architekt Piłsudskiego – Adolf Szyszko-Bohusz, Henryk Gallery, ul. Krakowska 25, wystawa otwarta do 16 grudnia 2018
2. Artysta dla Niepodległej. Dunikowski i odnowa Wawelu
Drugie z miejsc, które proponuję odwiedzić, również w pewien sposób wiąże się z Adolfem Szyszko-Bohuszem. To właśnie on, stając się w 1916 roku kierownikiem Odnowienia Zamku, podjął decyzję o zatrudnieniu do dekoracji królewskich komnat malarzy i rzeźbiarzy. Tak dziewięć lat później zaczęła się praca Ksawerego Dunikowskiego nad uzupełnieniem brakujących głów w Sali Poselskiej. W następstwie traktatów ryskich do Polski wróciło jedynie trzydzieści z nich.
Artysta miał wykonać pozostałe 160, zrealizował 71. Powód? Lokalne komitety doradcze były przeciwne tej kandydaturze i po paru latach wycofały się ze zlecenia. Mimo to portrety niektórych przedstawicieli tego grona (m.in. Pinińskiego i Stryjeńskiego) znalazły się na wystawie.
Sercem wystawy zlokalizowanej na drugim piętrze wawelskiego zamku jest archiwalne zdjęcie dokumentujące strop Sali Poselskiej z wmontowanymi czasowo rzeźbami renesansowymi oraz pięcioma rzeźbami wykonanymi przez Dunikowskiego. Tuż za nim ustawiono konstrukcję z rzeźbami Dunikowskiego i kopiami XVI-wiecznych głów. To jedyna okazja, żeby na wawelskie głowy spojrzeć z takiej odległości! Dzięki temu, że w dalszej części wystawy kilka z nich umieszczono na postumentach, możemy dokładnie przyjrzeć się pracom kontrowersyjnego profesora krakowskiej ASP.
Zapewne większą frajdę będą mieć z wystawy mieszkańcy Krakowa, bowiem część postaci ma rysy współczesnych Dunikowskiemu członków podwawelskiego establishmentu. Na szczęście kilka najciekawszych z nich detalicznie (a czasem i anegdotycznie) opisano. Zestawiono też głowy ze zdjęciami czy malarskimi portretami tych osób.
Całą jedną salę poświęcono zagranicznej (i nie tylko) karierze „głów wawelskich”. Jak się dowiedziałam, były one wyśmienitym produktem eksportowym. Budziły zachwyt w Pradze, Budapeszcie, Kopenhadze, Brukseli i Wiedniu. Niejeden raz mogli podziwiać je też mieszkańcy miast II RP. Na wystawie możemy znaleźć przynajmniej kilka ciekawych fotografii dokumentujących peregrynacje kopii wawelskich głów przez sale wystawowe rozmaitych polskich instytucji.
Artysta dla Niepodległej. Dunikowski i odnowa Wawelu, Wawel, Bilet:5 zł, wystawa otwarta do 10 lutego od wtorku do niedzieli od 10.00-16.00
3. Architektura Niepodległości w Europie Środkowej
Ten rok tak ma: słowo „niepodległość” odmieniamy przez wszystkie przypadki. Jak nie wejść na koturny, a jednocześnie nie popaść w banał, patos czy infantylizację? Nie jest to łatwe, to pewne. Udaną próbę po raz kolejny podejmują kuratorzy Międzynarodowego Centrum Kultury. Analizują, jak zmienia się mapa Europy po I wojnie światowej i jak nowe-stare narody próbują zaznaczyć swoją tożsamość i suwerenność.
Do pracy, jak się okazuje, zaprzęgnięci zostają m.in. geografowie i przyrodnicy. Dowodzą np. że pewien gatunek drzew (chodzi o buk, ale odmiany nie pomnę) rośnie tylko i wyłącznie w granicach jednego kraju. Co za tym idzie: zasięg jego występowania wyznacza granice państwa. Stosowną część wystawy świetnie podsumowuje bon mot: „Buk jeden wie, gdzie nasze granice”.
Takich ciekawostek jest na wystawie mnóstwo. Wędrując przez kolejne kraje: Węgry, Czechosłowację, Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców, odkrywamy konflikty pamięci ale też trendy, które obejmą wszystkie wracające na mapę Europy (albo po raz pierwszy samodzielne) kraje. Walka z przeludnieniem miast, kult tężyzny fizycznej i idący w ślad za nim rozwój infrastruktury sportowej, projektowanie monumentalnych dzielnic władzy – to tylko wybrane z nich. Nie zabrakło refleksji nad nowymi „gorącymi” nazwiskami w architekturze naszej części Starego Kontynentu, makiet willi i projektów luksusowych wnętrz mieszkalnych.
Warszawa reprezentowana jest przez wspomnienie o rozbiórce soboru św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim i projekt dzielnicy reprezentacyjnej, z czasem – Dzielnicy Piłsudskiego z jej niezrealizowanym projektem świątyni Opatrzności Bożej autorstwa Bohdana Pniewskiego. Autorzy idą dalej i przypominają, że jeden z późniejszych symboli obcej dominacji – Pałac Kultury i Nauki – wyszedł spod ręki Lwa Rudniewa, ucznia Leontija Benois. Ten ostatni architekt projektował warszawski sobór.
Ekspozycja jest zróżnicowana i pozwala na usytuowanie polskiego międzywojnia w szerszym kontekście. Jeśli odwiedzisz ją w niedzielę o 12.00, możesz liczyć na oprowadzanie kuratorskie. Ale i bez tego warto wybrać się do MCK-u.
Architektura Niepodległości w Europie Środkowej, Międzynarodowe Centrum Kultury, Rynek Główny 25. Bilet: 12 zł, wystawa otwarta do 10 lutego od 10.00 do 18.00
4. Dubeltowa rocznica Adama
O tym, że wieszcz obchodził imieniny 24 grudnia, nie muszę Ci chyba przypominać. A wiesz, że urodziny miał tego samego dnia? Kiedy więc, jak nie w grudniu warto go odwiedzić?? W tej chwili stoi pośrodku kramów bożonarodzeniowych, ale to też ma swój urok. Może z wyjątkiem faktu, że na wielu stoiskach sprzedawcy sprawniej posługują się językiem angielskim, niż polskim.
W tym roku mija równo 120 lat, odkąd pomniki Adama Mickiewicza stanęły w dwóch stolicach: w Warszawie i Krakowie. Ten krakowski był autorstwa Teodora Rygiera, który w konkursie pokonał m.in. Jana Matejkę i Piusa Welońskiego (autora m.in. stojącego w Zachęcie i w parku Ujazdowskim „Gladiatora”).
Choć jego walory artystyczne były poddawane w wątpliwość, zżył się z miastem i prędko stał nowym punktem odniesienia w przestrzeni rynku. Już w 1940 roku wieszcz został zrzucony z pomnika przez okupanta. Odnalezione po latach na hamburskim złomowisku szczątki posłużyły do powojennej rekonstrukcji figury.
Z kolei historię – pełną niebywałych perypetii – warszawskiego pomnika wieszcza znajdziesz tutaj:
5. Nocne zwiedzanie teatru im. J. Słowackiego
To propozycja dla ludzi o mocnych nerwach. Wędrówka po zakamarkach słynnej sceny rozpoczyna się o 21.00 i trwa około dwóch godzin. Około, bo – jak mówią organizatorzy – grupom zdarzają się dziwne przygody. Nie może być inaczej, jeśli poruszamy się po mrocznych korytarzach podziemi, jaskółce, garderobach Gabrieli Zapolskiej i sekretnym gabinecie wielkiego Ludwika Solskiego. A to wszystko niemal w kompletnej ciemności (nie pytaj, wiadomo, Kraków – po godzinach nie palą światła;).
Zadanie przewodnika czyli niezgubienie nikogo i uniknięcie ewentualnych roszczeń do łatwych nie należy. Tym bardziej, że i kolejne akty prawne to kolejne kłody pod nogi: RODO czyli ustawa o ochronie danych osobowych sprawia, że… trudno głośno odczytać listę uczestników, niezła szopka! Nie powiem, wybrałam się z czystej ciekawości i widzę, że lokalni przewodnicy to jednak klasa: wróciliśmy ze spaceru dla nocnych marków prawie w komplecie. Cena nie jest może najniższa (80 zł), ale zapewniam, że warto.
Teatr im. J.Słowackiego, pl. Św. Ducha 1, niedziela godz. 21.00, bilet: 80 zł
O świeżo wpisanych na listę niematerialnego dziedzictwa UNESCO szopkach nie wspominam bo pewnie już się z nimi spotkałeś. Tak czy inaczej – są, wieczorami podświetlone, w szklanych kubikach, stoją w różnych zaułkach Krakowa. O kładce-bernatce prowadzącej na pełne klimatycznych kawiarni Podgórze również (pewnie ją widziałeś, a jeśli nie – to na niej pozuję na zdjęciu powyżej).
Jeśli będziesz się zatrzymywać na noc (mimo wszystko polecam: wygląda na to, że trwa przebudowa wszystkich tras kolejowych do Krakowa i nawet EICPlusPremiumDeLux ma opóźnienia), rozważ Grace Apartments na Starowiślnej. A jeśli zdecydujesz się na dowolny nocleg z Booking.com i wejdziesz do serwisu tędy (klik) będę mogła częściej podrzucać Ci pozawarszawskie weekendowe alternatywy.